sobota, 18 sierpnia 2012

Bear Grylls, czyli coś naprawdę ekstremalnego ;)

W końcu wzięłam się za siebie i przy mroku zapadającym za oknem zrealizowałam swoje postanowienie - napisałam moją drugą z kolei recenzję na blogu, pierwszą nieco dłuższą, i jak mam nadzieję - bardziej przydatną. Mój wybór padł na "Pokonać Everest. Opowieść o sile charakteru i woli życia". Zapraszam do czytania :)
Bear Grylls  znany jest  przede wszystkim widzom  programu survivalowego „Szkoła przetrwania” emitowanego na Discovery Channel. Książkę pt.: „The kid who climbed Everest” opublikował  w roku 2001, a w Polsce ukazała się ona dopiero w tym roku pod tytułem „Pokonać Everest. Opowieść o sile charakteru i woli życia”, który znacznie mniej przypadł mi do gustu z racji braku prostoty charakteryzującej oryginał (dosłownie: „Dzieciak, który wspiął się na Everest”).  Brytyjczyk jest także autorem serii poradników survivalowych oraz edycji „Misja: przetrwanie”,  która jak dotąd liczy sobie 4 tomy, cieszące się niesłabnącym zainteresowaniem  nawet takich mieszczuchów jak ja…

Tematem przewodnim tomu, jak można się domyślić jest wspinaczka na Mount Everest – dach świata. A któż by się do niej lepiej nadawał niż Bear Grylls?

Książkę stanowią spisane i poukładane przeżycia  podróżnika, który tłumaczy nam między innymi,  jak doszło do jego spotkania z górą. To akurat mogę, a nawet powinnam wyjawić , gdyż kogo jak kogo, ale życiorys Bear’a Grylls’a na pewno nie należy do zwyczajnych.

Edward Michael Grylls, nie skończywszy nawet  kilku pierwszych miesięcy swojego życia i, jak sam utrzymuje, w niczym nie zasłużywszy na takie miano, otrzymał  przydomek „Bear” – Niedźwiedź, nadany mu przez starszą siostrę – Larę. Nazwa przylgnęła do niego na dobre, a narzekać może tylko on sam. „Edward Grylls”? To raczej by się nie udało! 

Urodził się w 1974r., na brytyjskiej wyspie Wight. Jego ojcem jest Michael Grylls, polityk brytyjskiej Partii Konserwatywnej, a  matką Sarah Ford. Wychował się w gospodarstwie (to akurat wydaje się oczywiste, gdy Bear, pogrążony w tęsknocie za domem, przytacza perypetie swoich świń  - Hiacynty i Wioli oraz kaczek Sama i Izabeli).

Edward(!) dzięki miesiącom żmudnych ćwiczeń dostał się do 21 Regimentu Rezerwy prestiżowej jednostki brytyjskich sił specjalnych Special Air Service. Ze służby zrezygnował po wypadku spadochronowym, który miał miejsce w 1996 r. na kenijskiej pustyni, po 3 latach służby. To wydarzenie sprawiło, że spojrzał inaczej na świat. Stanął na cienkiej granicy, jaka oddziela życie od śmierci. W wyniku doznał złamania 2 kręgów i poważnego pęknięcia trzeciego. W wojskowym ośrodku rehabilitacyjnym spędził 18 miesięcy. To, jak dalece wypadek wpłynął na życie i decyzję Bear’a – pozostawiam Wam podczas lektury.

Przygodę z górami, Bear rozpoczął wcześnie: „Gdy byłem dzieckiem, znój szkolnych dni osładzała mi myśl o tym, co czekało mnie po powrocie do domu, o wspinaczce z ojcem po wapiennym klifach n wyspie Wight. Jeszcze dobrze nie zamknąłem za sobą drzwi, a już zaczynałem, namawiać go na wyprawę na urwiska” – pisze.

Kim jest Bear Grylls? Należałoby raczej napisać, kim osławiony brytyjski podróżnik, alpinista i popularyzator sztuki przetrwania nie jest. Oprócz tego - instruktorem skautowym, najmłodszym jak dotąd naczelnikiem brytyjskiej The Scout Associacion(został nim 23 lipca 2009, w wieku 35 lat),ojcem trzech synów, mężem Shary. Ale dogłębną, nieraz przemyconą między wierszami odpowiedź zawiera książka „Pokonać Everest. Opowieść o sile charakteru i woli życia”. Warto się z nią zapoznać, aby móc postawić sobie to samo pytanie, które Bear’a  Grylls’a przywiodło aż do Nepalu.

Narrację prowadzi oczywiście autor we własnej osobie.  Grylls pisze lekką prozą, barwnie opisuje otaczające go mroźne, surowe piękno, w jakim przyszło mu przebywać ponad 3 miesiące i dowcipnie relacjonuje  wydarzenia
i przygody, jakich w tym czasie doświadczył niemało.  Zdarzenia przeplatają się ze wspomnieniami, które doskonale się uzupełniają i dają pełniejszy obraz – przeżyć himalaistów, ich celów i nadziei.

Autor zaznajamia nas z warunkami życia panującymi w Himalajach, koniecznością aklimatyzacji, trudnościami, jakie na wysokości wyjściowej Bazy (5320 m n. p. m.) sprawiają najprostsze codzienne czynności.  Przedstawia ludzi gór – Szerpów o wielkim duchu, alpinistów z całego świata, których przyciąga magnetyzm Everestu. Ukazuje potęgę i bezwzględność gór – żniwo, jakie śmierć rokrocznie tam zbiera.
Czytelnik może śledzić i przeżywać wszystkie etapy  wyprawy grupy Bear’a: od morderczych treningów, poprzez przystosowanie do wysokości, kilkukrotne osiąganiu kolejnych obozów,  po atakowanie szczytu. Z ciekawością czyta się także historie towarzyszy wspinacza -  Mick’a, Neil’a i wielu innych kobiet i mężczyzn, którzy postawili przed sobą ten sam cel.  Zagłębiając się w lekturę, powoli pojmujemy, że porywanie się na najwyższy ośmiotysięcznik to rosyjska ruletka. Wszystko zależy od tej odrobiny szczęścia – góra nie jest zawsze dostępna . Niemal przez cały rok targają nią potężne wiatry, wiejące z prędkością nieraz kilkuset km/h, które uniemożliwiają wspinaczkę.

W książce Bear Grylls całkowicie się przed nami odsłania: nie ukrywa kłopotliwych, nieco przyziemnych kwestii (tak, chodzi oczywiście o załatwianie swoich potrzeb w temperaturze sięgającej kilkadziesiąt stopni poniżej zera!), a także wyjawia skąd czerpie siłę i determinacji do realizacji swoich pragnień. 

Niewątpliwie „Pokonać Everest…” to książka, której jeszcze nie było. Człowiek, który za pierwszym podejściem zdobył szczyt Ziemi, a na dodatek nie zamierza porywać się na inne ośmiotysięczniki opisuje wciągającą historię, która w dodatku wydarzyła się naprawdę!  Życie samo pisze nam scenariusz, chciałoby się powiedzieć.

Naprawdę -  wiele można się dowiedzieć i przyswoić tę wiedzę niemal nieświadomie! Co ważne, tom nie jest skierowany do fanów wspinaczki wysokogórskiej, lecz do ludzi, którzy mają odwagę mieć marzenia. Zapewniam, że mimo iż w góry wybieram się z najmilszą chęcią jedynie na narty, książkę chciałam przełknąć za jednym razem, a jedynie brak czasu sprawił, że miałam okazję delektować się nią nieco dłużej.

„Pokonać Everest…”  opublikowało wydawnictwo „Pascal”,  któremu możemy pogratulować dobrego wyboru czcionki, dzięki czemu kartki przewraca się niepostrzeżenie, a lektura sprawia przyjemność, czerpaną nie tylko z przeżywania wraz z Bear’em trudów wyprawy.

Ponadto złote myśli poniżej każdego nagłówka rozdziału skłaniają do refleksji. Mnie osobiście zastanowiła szczególnie jedna sentencja:

„Szczęście i siła idą w parze. Mając szczęście, ma się siłę, by iść dalej. Mając siłę, można czekać na szczęście.”  - Mario Puzo


Zdziwiła mnie nieco rozbieżność dat zdobycia szczytu przez Beara (22 lub 26 maj 1998 r.). Na oficjalnej stronie Anglika była podana jeszcze inna: 16 maj, lecz tę pomyłkę można wydawcy wybaczyć.

Ucieszył mnie fakt, że tom został wzbogacony o umieszczone pośrodku ilustracje przedstawiające bohaterów wyprawy, lodospad, który laikowi trudno byłoby sobie wyobrazić,  oraz umiejscowienie obozów zastygłych na zboczach Himalajów.

Nie dziwię się natomiast, że na okładce została umieszczona dobrze rozpoznawalna twarz Bear’a Grylls’a. Na pewno,  nie fatygując się zapoznaniem się z nazwiskiem autora, z zainteresowaniem sięgnęło po tę pozycję wielu ludzi.


Osobiście jestem pod wrażeniem Bear’ego Gryllsa. Nie myć się przez 3 miesiące? Takie poświęcenie dla marzenia uważam za godne podziwu, chociaż zdecydowanie patrzę na to z innej perspektywy. Załatwienie sobie sponsorów, które ekipie himalaistów zajęło około roku też nie można uznać za kilka popołudniowych, angielskich herbatek .

Dość, że 16, 22 bądź 26 maja 1998 roku Bear Grylls stał się najmłodszym brytyjskim zdobywcą Mount Everestu, góry mierzącej  8848 m n. p. m.  Później stwierdził: „Nie zdobyłem Mount Everestu. To Everest pozwolił mi wczołgać się na szczyt i pozostać na nim kilka minut”. Oto, jak góra zmienia człowieka.
Streszczając się, serdecznie polecam „Pokonać Everest…” wszystkim, nawet tym, co od małych chociaż wzniesień, delikatnie ujmując, stronią. To opowieść o życiu i o zmaganiu się z własnymi słabościami. Sama nie byłam pewna, czy książka Bear’a Gryllsa dostarczy mi pozytywnych literackich wrażeń, ale teraz mogę tylko powtórzyć, że to książka naprawdę godna ciepłego miejsca na półce.

Moja ocena: 9/10. Można powiedzieć, że jak dotąd biorę się za samą dobrą literaturę.



W 2007 roku  Bear Grylls jako pierwszy przeleciał motolotnią nad Mount Everestem.
Czy ten człowiek nie ma ograniczeń?!


5 komentarzy:

  1. Wow, czytalas co prawda u mnie tą książkę, ale nie wiedziałam, ze jest aż taka ciekawa. Chyba będę musiala sama po nią sięgnąć ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, dość się nachwaliłam;)A jak "Pamiętnik narkomanki"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawiłam sobie na rok szkolny, na razie mam jeszcze jedną recenzencką zaległość, więc się za to wzięłam ;)

      Usuń
  3. Oooo.. nie sądziłam, ze ta książka może być tak interesująca, chętnie sięgnę też ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam te książkę zaraz po premierze. Jest niesamowita, zresztą jak wszystkie książki Beara. :)

    OdpowiedzUsuń